Dolina Dolnej Wisły i wszystko gra!

Dolina Dolnej Wisły i wszystko gra!

Atrakcje Odsłony: 2337

Nie spodziewałam się. Ten region nigdy wcześniej nie przyciągał mojej uwagi. Okazało się, że znalazłam skrawek Polski mało odwiedzany, 

a jednak kryjący wiele miejsc działających jak balsam na poranioną duszę i zamieszkany przez ludzi z historiami, które są gotowym materiałem na książkę. Chodź ze mną, popatrzymy razem na kawałek szczęścia…

Zakole Wisły wciśnięte między skraj Borów Tucholskich a autostradę Amber One, jest często pomijane w planach wycieczkowych. Gdybym była samolubem to powiedziałabym, że to dobrze, bo więcej tej enkalwy spokoju byłoby dla mnie. To jest właśnie jedno z tych miejsc, co do których mam wątpliwość czy je opisywać, bo w głębi duszy chciałabym, aby pozostało takie, jakim jest teraz. Z drugiej strony lubię pisać właśnie o takich zakątkach w Polsce, żeby pokazać ich różnorodną przyrodę i historie ludzi, których słucha się z szeroko otwartymi oczami i szybko bijącym sercem.

Od bydgoskiego Fordonu, po miasto Nowe leżące tuż przy północnej granicy województwa, możesz jechać wzdłuż Wisły autem, motocyklem, rowerem lub przejść pieszo, bo poprowadzi Cię dobrze oznaczony szlak. Ha! Możesz nawet polecieć paralotnią! Zabierz rodzinę, zrób wypad w gronie przyjaciół, przeżyj to z ukochaną osobą lub samotnie kontempluj zakamarki Doliny Dolnej Wisły. Nakarmisz oczy, nakarmisz duszę, ale przede wszystkim nakarmisz ciało zdrowym, lokalnym, smacznym jedzeniem. Slow life i slow food? Jesteś pod dobrym adresem!

Zanim jednak pójdziemy gdziekolwiek, zapraszam Cię do wehikułu czasu. Jeśli chcesz zrozumieć tę krainę i poczuć jej ducha, ramieniem wyobraźni musisz dotknąć czasów dawnych. Wyobraź sobie rzekę, szeroką, dziką. Brzegi porośnięte wysokimi trawami i gęstymi krzakami zamieszkują gatunki kolorowego ptactwa. O, patrz tam, przed siebie – to złote… to bażant?

Ze wzgórza, na którym stoisz widać zamek. Zwarta bryła z czerwonej cegły góruje nad wijącą się wstęgą rzeki. Zamek krzyżacki. W jego kierunku pędzi czarnobiały punkt ciągnąc za sobą smugę pyłu. To posłaniec, jedzie konno do zamku, żeby zdążyć przed zmrokiem. Krzyżacka reguła jasno mówi, że podróżujący rycerze nie mogą spędzać nocy poza murami. Zamki są rozlokowane po dwóch stronach Wisły w taki sposób, aby z jednego do drugiego dało się przejechać konno w ciągu dnia. Dzięki temu można też przekazywać znaki ostrzegawcze, gdy zbliża się niebezpieczeństwo. Ogniska rozpalane w kolejnych zamkach mogą przenieść ważną informację z Torunia do samego Gdańska. Widać, że Krzyżakom tu dobrze. Wokół lasy z dziką zwierzyną i …winnice!

Ciekawe, jak wyglądały krzyżackie winnice…

Chodź, wracamy do teraźniejszości. Pytasz co z winnicami? Odeszły w niepamięć wraz z końcem państwa krzyżackiego, ale… gdy Ty spokojnie śpisz i śnisz o kolejnych wakacjach w egzotycznym miejscu, ktoś inny ma sen o własnej winnicy, tu w Polsce, w kujawsko-pomorskim, w Bydgoszczy. Pan Wiesław budzi się, otwiera oczy i ukochanej żonie Annie, opowiada o tym, co przed chwilą zobaczył we śnie. Takich wskazówek się nie ignoruje…

Pan Wiesław miał sen…

Winnica Przy Talerzyku – uważaj na marzenia, bo mogą się spełnić!

Dziś w Topolnie, tuż w sąsiedztwie dawnego grodziska „Talerzyk”, na idealnie półokrągłym wzgórzu, rośnie żywy sen “Winnica Przy Talerzyku”. Państwo Janasińscy przeprowadzili się na wieś i przez kilka lat pracowali z pasją, która dziś płynie z kraników beczek w kameralnej, ceglanej piwniczce pachnącej historią ziemi. Trzeba tu uważać na głowę, nie tylko dlatego, że sufit jest dość niski, ale też dlatego, że wino ma przyjemny, świeży smak i łatwo poddać się nieumiarkowaniu. To dopiero czwarty rocznik wina, a efekt jest imponujący. Nie dziwi mnie to, bo gospodarze opowiadają swoją historię z błyskiem w oku i szerokim, szczerym uśmiechem. Ten entuzjazm wyraźnie paruje z kieliszka białego wina, które miałam przyjemność degustować.

Z „Winnicy Przy Talerzyku” wyjeżdżać się nie chce. Widoki stąd na dolinę Wisły szerokie jak horyzonty samych gospodarzy. Tu mieszka dobra energia i harmonia. Nie zdziwiła mnie też zgodna odpowiedź małżeństwa Janasińskich na moje pytanie, które zadaję odwiedzanym mieszkańcom Doliny Dolnej Wisły:
– Kiedy czujecie się szczęśliwi?
– Cały czas!

Tutaj inaczej nie można :)

Ja również czuję się tu szczęśliwa i wdzięczna za tak miłe przyjęcie. Jeśli też chcesz dotknąć trochę tego szczęścia i zwilżyć nim gardło, to bierz za telefon i umów się na degustację w winnicy. Spróbujesz nie tylko wina, ale też świeżych serów, które wysyłają w podróż…

Czytaj więcej....

Źródło: https://www.loswiaheros.pl/

 

Drukuj